Bracia morawscy
Bracia morawscy zwani także herrnhutami to spadkobiercy morawskiego husytyzmu. W XVIII wieku, zagrożeni przez luteranizm, schronili się w saksońskich dobrach hrabiego Mikołaja Zinzendorfa. Zorganizowali tam własną osadę zwaną Herrnhut – „Opieka Boska". Wspólnota, doskonale zorganizowana wewnętrznie, całe swoje życie, także rodzinne, podporządkowała celom religijnym.
W 1743 r. bracia otrzymali od króla Prus Fryderyka II zezwolenie na wolne praktyki religijne w lokowanej Nowej Soli. Mogli wybudować tu własne osiedle w rejonie obecnych ul. Wrocławskiej, Muzealnej i Wróblewskiego. Prace budowlane rozpoczęto w 1744 r., a cztery lata później osada liczyła już 274 mieszkańców i reprezentowana była w magistracie. Kolonia była samowystarczalna: bracia posiadali własny dom modlitwy, szpital, szkołę, aptekę, cmentarz, cegielnię, różnego typu warsztaty rzemieślnicze, sklepy itp.
Dynamiczny rozwój kolonii zahamowany został podczas wojny siedmioletniej. We wrześniu 1759 r. do Nowej Soli wkroczyły wojska rosyjskie. Rosjanie podłożyli w mieście ogień. W trakcie plądrowania miasta mieszkańcy kolonii opuścili Nową Sól. Spaleniu uległa również cała kolonia herrnhuttów.
Po zakończeniu działań wojennych bracia wrócili do Nowej Soli i w 1764 r. zaczęli odbudowywać osiedle. Wzniesiono nowe domy mieszkalne i zakłady rzemieślnicze, a w 1769 r. poświęcono nową świątynię (zbór), która w swojej zewnętrznej formie przetrwała do dnia dzisiejszego (sala gimnastyczna przy ul. Wróblewskiego).
Osiedlając w Nowej Soli braci morawskich, Fryderyk II pragnął przyspieszyć rozwój gospodarczy nowego miasta. Bracia nie zawiedli jego oczekiwań. Z ich grona wyszedł założyciel fabryki nici Johann David Gruschwitz, do nich należał właściciel fabryki kleju Garve, bracia prowadzili też największą firmę handlową w mieście Meyerotto et Co. Mimo wewnętrznej spójności zawsze byli otwarci dla innych mieszkańców miasta i chętnie uczestniczyli w życiu publicznym. Byli też przykładem gospodarności i porządku. Już w XVIII w., kiedy stan sanitarny miast pozostawiał wiele do życzenia, kolonia braci lśniła czystością, schludne ulice wysypane zostały piaskiem i obsadzone zielenią.
Najpiękniejszym zakątkiem była jednak droga prowadząca między ogrodami, od zboru do leżącego za nim cmentarza. Była tak malownicza ,że nazwano ją „małym rajem". Sam cmentarz natomiast kontrastując z pięknym otoczeniem, był skromny, a nagrobki ujednolicone. W ten sposób wyrażona została naczelna zasada herrnhutów - braterska równość, która obowiązywała również po śmierci.